Bohaterami filmu są dwaj młodzi przyjaciele: skrzypek Kuba (Maciej Stuhr) i Oskar (Wojciech Klata), którzy przez przypadek zostają wplątani w aferę z gangsterami. Pewnego wieczoru Kuba postanawia pomóc swemu nieśmiałemu i zakompleksionemu przyjacielowi ściągając do domu jego wuja dwie dziewczyny z agencji towarzyskiej. Nastolatki powinny być piękne – taki przekaz wywiera olbrzymią presję [rozmowa] Fragm. okładki książki „Pasztety, do boju!”. Nie ma przestrzeni, w której mogą pojawić się niedoskonałości, co jest przecież absurdalne. Niedoskonałości w przypadku nastolatków to nieuniknione zjawisko fizjologiczne. Komedia 'Chłopaki nie płaczą', jest uznawana za miłośników kina, za jedną z lepszych polskich komedii przełomu lat 90 i 2000. Mocne postaci i kultowe teksty, które stały się wizytówką filmu, do dziś przyciągają nowych widzów. Gadki. Ej piszcie tu jakies fajne gadki z filmu!!! PatriqO " - Czy jest tu jakiś cwaniak ? - Ja jestem cwaniak i wypdalaj !" PatriqO Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajeeebiście. ;D. Zygfryd666 -No to co Władziu, jedziemy, jedziemy? -Jerzyk, jak my mamy strzec porządku w tym kraju, jak będziemy jeździć po pijanemu? Kultowa komedia “Chłopaki nie płaczą” powraca! Film “Chłopaki nie płaczą” jest uznawany za za jedną z najlepszych polskich komedii XXI wieku. Dialogi napisane przez Michała Korzyńskiego już weszły do kanonu kultowych cytatów filmowych. Olaf Lubaszenko jeszcze dwa razy próbował powtórzyć sukces filmu z produkcjami “Poranek kojota” i “E=mc2”, ale już mniej Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Niewiele jest polskich komedii powstałych po 1989 roku, które mogłyby się równać z "Chłopaki nie płaczą" Olafa Lubaszenki (2000). To film kultowy, do wielokrotnego oglądania, pełen niezapomnianych kwestii i dialogów, przypominanych w rozmaitych rankingach i używanych w języku potocznym. Prawdopodobnie najpopularniejsza obok "Kilera" polska komedia ostatnich dwudziestu lat. - Nawet jak ktoś nie pamięta całości, ma w głowie sceny i teksty. To one robią film - zauważa Tomasz Bajer. Wie, co mówi - gros tych tekstów wypowiadał przecież jego bohater, niejaki Laska, wiecznie jarający zioło, wyluzowany "syn króla sedesów". I choć Tomasz Bajer zagrał jeszcze kilka innych ról, właśnie ta najbardziej zapadła widzom w pamięć. Laska pozytywna Dziś Bajer ma 33 lata i mieszka, od października 2011 roku, w Sydney. - Przyjechałem do Australii, by nabrać pewnego dystansu do życia, którym w Polsce byłem trochę zmęczony - wyjaśnia. Jak mówi, przyzwyczaił się do tego, że gdziekolwiek jest, w Polsce czy na świecie, ludzie go rozpoznają. - Czasem nie kojarzą twarzy, ale wystarczy, że się odezwę, i już wszystko jest jasne - śmieje się. - Polacy rozpoznawali mnie i w amerykańskich kasynach, i w Meksyku. I zawsze są to przyjemne sytuacje. W końcu, co by mówić, Laska to pozytywny gość. A jak Bajer został Laską? Może po kolei. Tik? Tak. Tomasz Bajer urodził 31 marca 1979 w Poznaniu i jako chłopiec niczym specjalnym się nie wyróżniał. - Może tym, że miałem dość wyraźne tiki nerwowe. A dzieci w szkole potrafią być okrutne… Co cię nie zabija, to wzmacnia. Mnie wzmocniło i zahartowało. Stałem się bardziej odporny psychicznie. Na szkołę średnią wybrał I Prywatne Anglojęzyczne Liceum Ogólnokształcące w Poznaniu. - To był strzał w dziesiątkę - przyznaje. - Ta szkoła dała mi doskonały fundament. Nauczyłem się języka, co bardzo mi się później przydało. Jak się okazało, nie tylko języka. Apogeum wielkiego jarania - Pod koniec liceum zakochałem się z wzajemnością w maryśce - wspomina. - Zamiast przygotowywać się do matury, spędzałem całe dni na kręceniu lolasów. Wciągnął mnie w to Jakob, kolega z Dortmundu. Skubnąłem jeden raz, drugi i okazało się, że… "zarąbiście" się po tym czuję. Miałem totalny luz, na wszystko. Przez jakieś pół roku. I wtedy właśnie Tomasz poznał Olafa Lubaszenkę… - Byłem na konkretnym haju, permanentne apogeum jarania. Trzymałem w płucach tak długo jak mogłem. Nie zdawałem sobie sprawy, że to już mnie tak dobrze nie kopie. Z Lubaszenką na haju Do pierwszego spotkania z reżyserem doszło w jednym z poznańskich klubów, gdzie Lubaszenko umówił się z kilkoma osobami, znajomymi Bajera. - Przyjechałem na miejsce kompletnie ululany. Rozmawialiśmy głównie o narkotykach wśród celebrytów. Od razu zrobił na mnie wrażenie bystrego faceta. Na koniec powiedział, że kręci film. Zapytał mnie o numer telefonu. Wtedy, w 1999 roku, Bajer nie miał jeszcze komórki, podał więc numer babci, u której czasowo mieszkał. Poróżnił się z rodzicami. - Płacili za moją prywatną szkołę, a ja ją zupełnie olewałem - przyznaje. - Wyprowadziłem się do babci niby po to, by w spokoju się pouczyć, ale w praktyce nadal cały czas paliłem zioło. Telefon zadzwonił po miesiącu. Bajer został zaproszony na zamknięty casting. Rolę Laski dostałem od razu - mówi. - Olaf od początku wiedział, że do niej pasuję. Bunkrów nie ma, ale… - Półtora miesiąca później zadzwoniła pani z produkcji, informując, że w czerwcu ruszają zdjęcia. Zapytała, czy mi ten termin odpowiada. Ucieszyłem się, bo prawdę mówiąc zdążyłem już o całej sprawie zapomnieć. I tak się zaczęło. Zdjęcia ruszyły 9 czerwca 1999 roku i trwały do 14 lipca. Kręcono je w Warszawie i Jeleniej Górze. Bajer spędził na planie dziewięć dni. - Jako pierwsza powstała scena, w której ja, Bąbel i Serfer [Julian Karewicz i Marcin Kołodyński - przyp. aut.] holujemy policjantów. Drugiego dnia kręciliśmy sam finał, gdy budzimy się, wysiadamy z auta i mówię: "Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście". Opieprz od Olafa Pora na pytanie, które wielokrotnie w następnych latach padało: "Czy grający Laskę aktor był na planie… zjarany?" - Zdecydowanie nie - odpowiada. - Jedyny moment naprawdę na haju to ten, gdy jedziemy samochodem, podajemy sobie miedzianą faję i nic nie mówimy. Reszta scen, gdy gadaliśmy, była robiona na czysto. Po tak długiej praktyce z ziołem udawanie nie stanowiło dla mnie problemu. Pierwszego dnia zdjęć doszło jednak do zgrzytu, który bardzo zdenerwował reżysera. - Mieliśmy grać mówioną scenę w samochodzie. Tuż przed Marcin [Kołodyński - przyp. aut.] przywiózł trochę zioła, które było dość mocne. Pomyśleliśmy: "Zjaramy się, wyjdzie naturalnie, będzie fajnie". Ale nie było, bo ciągle zapominaliśmy tekst. Dopiero później uświadomiono nam, że każda minuta filmu kosztuje fortunę. Dostaliśmy opieprz od Olafa, zarządzono chwilową przerwę, a potem się jakoś ogarnęliśmy. Egzamin nie tylko z dojrzałości Po zakończeniu zdjęć Bajer, który oblał na maturze historię, szykował się do sierpniowej poprawki. - Dobrze, że w ogóle ją zdałem - przyznaje. - Wcześniej powiedziałem ojcu, że do matury nie podejdę, gdyż jest mi to do niczego niepotrzebne. Na szczęście się opamiętałem. Z powodu egzaminu poprawkowego nie mógł niestety pójść od razu na studia. - Jestem z natury pacyfistą, więc aby uciec przed wojskiem, zapisałem się do studium angielskiego. Znałem język, dlatego na zajęciach pojawiłem się jakieś trzy razy. Jednocześnie znacznie ograniczył palenie. - Siedem czy osiem miesięcy przed premierą popalałem tylko od czasu do czasu. Laska z sensacyjnej komedii "Chłopaki nie płaczą" opowiedział nam o kulisach swojej słynnej roli, zdradził też, jak się potoczyły jego późniejsze losy i co robi teraz. "Wszyscy chcieli ze mną jarać" "Chłopaki nie płaczą" weszły na ekrany 25 lutego 2000 roku i… od razu stały się gigantycznym przebojem. Fakt, że w obsadzie był Tomasz Bajer, wielu jego kolegów zaskoczył. - Wcześniej jakoś specjalnie się tym nie chwaliłem - wspomina. - Niestety, po premierze byłem znowu bliski dawnego uzależnienia. Wszyscy, znajomi i nieznajomi chcieli ze mną kopcić maryśkę. A ja już byłem od pół roku prawie czysty. Jak podkreśla, choć doświadczenie palacza marihuany bardzo mu w przygotowywaniu się do roli pomogło, postać Laski nie była do niego do końca podobna. - Nie byłem aż tak życiowo rozwalony. Mogę powiedzieć, że połowa to ja, a druga połowa wynikała ze scenariusza. Zresztą, jego autor, Mikołaj Korzyński, wykonał znakomitą robotę. Nic po nim nie trzeba było zmieniać. Fajki były trudniejsze 2000 rok był w życiu Tomasza przełomowy. Nie tylko za sprawą premiery filmu, ale i dostania się na studia filozoficzne, na Uniwersytet im. Adama Mickiewcza w Poznaniu. A już wcześniej poznał Dorotę, z którą związał się na następnych jedenaście lat. - Wszystko się razem tak ładnie zazębiło, że już prawie zupełnie przestało mnie ciągnąć do jarania. Prawdę mówiąc, łatwiej mi było to rzucić niż papierosy. Dalej zdarzało mi się popalać, ale o wiele rzadziej. U "Kosmitów" i "Na Wspólnej" W 2001 roku Bajer wystąpił w kolejnym filmie Lubaszenki, sensacyjnej komedii "Poranek kojota", utrzymanej w podobnej konwencji co "Chłopaki…", nakręconej przy udziale tej samej ekipy i kilku znanych z poprzedniego obrazu aktorów, w tym Michała Milowicza i Maciej Stuhra. Wcielił się w Siwego. Rola była tym razem mniejsza, ale również zapamiętana, głównie za sprawą zabawnych scen w barze. Ostatni raz Bajer współpracował z Lubaszenką w 2004 roku przy serialu "Kosmici", opowiadającym o dwóch rodzinach, pozaziemskiej i ludzkiej. - Scenariusz miał spory potencjał, mimo wielu niedociągnięć. Polsat zamówił trzy odcinki pilotowe, ale później umarło to śmiercią naturalną. Ostatnim zetknięciem się Tomasza z kamerą filmową było… kilka odcinków "Na Wspólnej". Zagrał didżeja. - Musimy o tym wspominać? - śmieje się. - To nie było zbyt fajne doświadczenie. Może dlatego, że nie za bardzo mogłem się na planie odnaleźć. Na szczęście zajęło mi to tylko kilka dni. Życie zweryfikowało plany Można zadać pytanie, jak to się stało, że aktor, nawet niezawodowy, który zdobył tak dużą popularność, nie poszedł za ciosem i nie zrobił prawdziwej kariery… - Po pierwsze, mieszkałem w Poznaniu, gdzie studiowałem, miałem swoje normalne życie, dziewczynę, kumpli. A wszystkie castingi odbywają w Warszawie, tu jest cała branża. Chciałem na nie przyjeżdżać, ale od śmierci Marcina Kołodyńskiego, z którym się mocno kolegowałem, nie za bardzo już miałem się w stolicy gdzie zatrzymywać. Kołodyński, znany z "Chłopaków…" dziennikarz i prezenter telewizyjny, zginął tragicznie 1 lutego 2001 roku niedaleko Zakopanego, podczas jazdy na snowboardzie. - Marcin proponował mi, bym pojechał z nim wtedy w góry. Byłem tak spłukany, nie pierwszy i nie ostatni raz, że nie dałem rady. Ustaliliśmy, że widzimy się po jego powrocie. Dwa dni później dostałem telefon, że nie żyje…. Byłem w szoku. Mieliśmy nawet plany zrobienia wspólnie jakiegoś filmu czy programu. Życie je zweryfikowało. "Wakacje" w kasynie Jak wyglądały następne lata w życiu Tomasza Bajera? Już na studiach czterokrotnie jeździł z dziewczyną w wakacje do Stanów, gdzie przez kilka miesięcy pracował, między innymi w parku rozrywki, w sieci Planet Hollywood oraz w kasynach w Atlantic City. - Najpierw byłem cashierem, do którego ludzie przychodzili wymieniać bilon z jednorękich bandytów na grubsze pieniądze, a potem main bankierem, odpowiedzialnym za znoszone do zamkniętego pokoju pieniądze i żetony. Jak wspomina, pracował po szesnaście godzin dziennie, pięć dni w tygodniu. - Musiałem nadrobić to, że nie zarabiałem w Polsce. Jeden dzień poświęcałem na odespanie, a jeden na jakąkolwiek inną aktywność. Na koniec wyjeżdżaliśmy na tydzień czy dwa, pozwiedzać kraj. Nowinki do odbębnienia Trzy lata temu filmowy Laska zaskoczył internautów, dając się poznać jako… prezenter TV, w programie zajmującym się różnymi technologicznymi nowinkami, grami i oprogramowaniem. - Przyznam szczerze, nie czułem się w tej robocie zbyt dobrze, zwłaszcza na początku. Później jakoś się to zaczęło rozkręcać, choć ja i tak ten program po prostu odbębniałem. W październiku 2011 roku wylądował w Australii, w której sześć lat wcześniej spędził kilkanaście miesięcy. - Uwielbiam ten kraj - przyznaje. - Pozwala nabrać wspaniałego dystansu i daje znakomite możliwości. Generalnie luz i swoboda Czym zajmuje się na Antypodach? Uczy się w szkole biznesu oraz pracuje jako malarz pokojowy. - Mam już chyba ósmego pracodawcę, zmieniam ich częściej niż gacie - śmieje się. Wolne chwile spędza ze znajomymi, których ma na miejscu już całkiem sporo. - Mieszkam blisko oceanu, wszędzie blisko, raj - opowiada. - Podoba mi się tu, generalnie jest luz, swoboda i serdeczność. Są też znakomite warunki do życia. Nawet jeśli Sydney jest bardzo drogie, panuje tu nie wiem czy nie lepsza gospodarcza koniunktura niż w Stanach sprzed kryzysu. Tomasz zaangażował się niedawno także w PR na Polskę firmy StudyWhat, zajmującej się pomocą ludziom poszukującym za granicą rozwoju w nauce i karierze. - Projekt ma ruszyć pełną parą w maju tego roku - zapowiada. Laska znowu na fali! Kilka miesięcy temu ukazała się zapowiedź audiowizualnego bloga, jaki prowadzi na stronie Kilkuminutowe filmiki z cyklu "Laska na fali" mają się ukazywać co dwa tygodnie, ale na razie pomysł jest głównie w sferze planów. - Przez różne osobiste i rodzinne komplikacje oraz ogrom zajęć, w tym pracę pięć dni w tygodniu i szkołę cztery, nie jest mi się łatwo zebrać - tłumaczy. - Ale mam nadzieję, że odpowiedzialny za projekt Sławek Małyszko [II reżyser "Chłopaków…" - przyp. aut] okaże jeszcze względem mnie trochę cierpliwości. Jedno ważne pytanie Na razie Tomasz Bajer nie planuje wracać do Poznania, choć jego wiza ważna jest tylko do maja 2014 roku. Nie ukrywa, że chciałby uzyskać w Australii status rezydenta, a następnie zdobyć drugie obywatelstwo. Za Polską, jak mówi, tęskni. - Najbardziej za rodziną, przyjaciółmi i znajomymi. Czy chciałby wrócić do filmu? - Pewnie! - ożywia się. - Jak raz połkniesz bakcyla, to już go nie wyplujesz. Praca na planie to wspaniała przygoda, nawet jeśli nie jest to tak łatwy kawałek chleba jak mogłoby się wydawać. Ale to nie problem, bo sytuacje, które większość ludzi wyprowadzają z równowagi, po mnie spływają. Bajerowi nie pozostaje więc nic innego jak raz jeszcze posłuchać wypowiedzianej przed laty przez Laskę rady: "W ogóle, bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, to wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie: "Co lubię w życiu robić?". "A potem zacznij to robić". Z Wikicytatów, wolnej kolekcji cytatów Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania Chłopaki nie płaczą – polska komedia sensacyjna z 2000 roku w reżyserii Olafa Lubaszenki. Scenariusz napisał Mikołaj Korzyński. Uwaga: W dalszej części znajdują się słowa powszechnie uznawane za wulgarne! Wypowiedzi postaci[edytuj] Fred[edytuj] Dawno temu ja też zaufałem pewnej kobiecie, wtedy dałbym sobie za nią rękę uciąć. I wiesz, co… I bym teraz, kurwa, nie miał ręki. Opis: do Gruchy. Zobacz też: kobieta Każdego dnia zjadam przecier z owoców, kiełki, tofu, czosnek w kapsułkach, piję rano tran. Wyeliminowałem cholesterol i tłuszcze zwierzęce, oprócz tego tranu z rana. Dzięki temu nie boję się o moje płuca, serce i nerki, dlatego nie pozwalam palić w wozie, dym szkodzi na cerę i cebulki włosów. Kupiłem sobie ten garniak na takie chwile jak ta. Zapłaciłem 1500 baksów, za to, żeby koleś, którego mam rozwalić, zapamiętał sobie dobrze, jak wyglądam. Żeby opowiedział kolegom aniołkom w niebie, że kulkę posłał mu facet z klasą. Kapujesz?! A ty w swoim sweterku wyglądasz jak kmiot. Nie różnisz się od Rumuna, który pucuje mi lampy, kiedy stoję na światłach. Jak facet opowie w niebie, jak wyglądał ten, co go załatwił, to aniołom ze śmiechu puszczą zwieracze i spadnie na nas gówniany deszcz. Opis: do Gruchy Zobacz też: garnitur, odzież Chodzi mi o ten sweter co go masz na sobie. Zajebałeś go z pomocy dla powodzian? Pies ci go wszamał, a potem zwrócił? Chciałbym poznać historię tego swetra. Opis: do Gruchy. Ty, jak ty się nazywasz, bo zapomniałem. Kolec, Stolec? (…) Masz pitbulla, który wygląda jak jamnik. Gibasz się jak pierdolony rezus, zachwycasz się panem Kunta Kinte, marnujesz mojemu kumplowi ścieżkę najlepszego proszku, a na koniec puszczasz nam film o facecie w łódce. I ty chcesz, żebyśmy ubili interes? (…) Po tym, co tu zobaczyłem, nie wiem, czy chciałbym z tobą ubić muchę w kiblu. Coś ci się rozmazało na ręce… Opis: do Bolca. To, co dla ciebie jest sufitem, dla mnie jest podłogą. Opis: do Gruchy. Zobacz też: podłoga, sufit Widzisz, co to żarcie robi ci z mózgu? Poza tą bułką i frytkami świat dla ciebie nie istnieje. To tylko kawałeczek pierdolonego ziemniaka, a ty zachowujesz się tak, jakbym krzywdził twoją matkę. Idę się odlać, Grucha, bo nie chcę na to patrzeć. Opis: do Gruchy. Z choinki się urwałeś, Grucha? To dziwka. Jej się podobają faceci, których drukują na banknotach NBP. Z takimi trzeba krótko, bez przesadnej czułości, jak raz zauważy, że ma nad tobą władzę, to przegrałeś, Grucha. Babie trzeba założyć chomąto. Tak robili do XII wieku polscy chłopi. Zakładali babom chomąto i orali nimi pole. Opis: do Gruchy. Zobacz też: prostytutka Zrobiliście duży błąd. Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred wydyma was. Opis: do siebie. Grucha[edytuj] A historii tego swetra i tak byś nie zrozumiał. Opis: do Freda. No właśnie, kim ty w ogóle, kurwa, jesteś? Pajacu.. Opis: do Bolca. Tego akurat nie mogę dla ciebie zrobić… Ale mogę dla ciebie zrobić coś innego… Opis: w salonie fryzjerskim do Jarosława Psikuty. Weź na wstrzymanie, Fred… Kurwa, nie dałeś mi zapalić, a to był mój ostatni fajek. Opis: do Freda. Zobacz też: papieros Kuba Brenner[edytuj] I o to chodzi, trzeba kolekcjonować mocne wrażenia. Opis: do Oskara. Łatwo ci mówić, bo nie masz takich ciśnień. Odzyskamy tę figurkę. Nie wiem, jak i nie wiem, czy ją… odzyskamy, ale odzyskamy tę figurkę. Laska[edytuj] Człowieku, nie bądź takim materialistą, trzeba się wyluzować. Opis: do sutenera Cześka. Zobacz też: materialista, pieniądze Jestem synem króla sedesów. To wysoko postawiona poprzeczka. Opis: do Kuby. Kuba? Siema. Wpadnij, stary, mamy świetne palenie. Opis: do Kuby podczas rozmowy telefonicznej. Wiem, że świat nie spodziewa się po mnie zbyt wiele. Mój stary też wiele dokonał. Jest królem sedesów. W ogóle bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi, ani Hutu i te sprawy, to wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie – co lubię w życiu robić. A potem zacznij to robić. Szef[edytuj] A jeżeli będą chcieli pójść do muzeum lotnictwa, to zabierzesz ich do muzeum lotnictwa, kurwa jego mać! Opis: do Bolca. Zobacz też: muzeum Mam dosyć tego twojego Freda, kurwa jego w dupę zapierdolona mać. Dzwoni do mnie codziennie o szóstej rano i pyta o kasę. Nawet we Wronkach mnie tak wcześnie nie budzili. (…) dzwoń do niego codziennie o piątej trzydzieści rano! Opis: do Bolca w saunie. Zobacz też: pobudka Może ty się jeszcze, kurwa, zajmiesz hodowlą jedwabników? Przecież ty się nie znasz na muzyce. Opis: do Bolca. Mógłbym powiedzieć: nie ma pieniędzy – nie ma towaru, ale ja chcę robić interesy, a nie puszczać brzydkie bąki. Opis: do Freda. O czym ty do mnie rozmawiasz? Głowa cię nie boli? Opis: do Bolca. Inne postacie[edytuj] „Coco jamboo i do przodu!” – to moje hasło. Dobre, nie? Postać: Bolec Zobacz też: hasło Mógłbym z nimi porozmawiać po swojemu, a potem ich zakopać w lesie. Postać: Silnoręki Opis: do Szefa. Nie będziesz dzwoniła do byłych fagasów z mojej komóry, bejbe. Pakuj się… Postać: Jarosław Psikuta Opis: do Weroniki. Powiem ci tak. Trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka… Ale jeszcze trudniej znaleźć dobre dziecko. Postać: mężczyzna przy barze Opis: epizod ten zagrał Andrzej Mleczko, a cytat pochodzi z jego książki Rysunki i aforyzmy. Zobacz też: dziecko Dialogi[edytuj] Oskar: Dobra. Dogadajmy się. 200 złotych i jako premia – ten bezcenny argentyński kaktus. (daje sutenerowi kaktus) Czesiek, sutener: A na chuj mnie ten kaktus! (Ze złości wyrzuca kaktus przez okno). Rozlega się dźwięk alarmu samochodowego. Kuba: Chyba rozwalił pan komuś bryczkę. Czesiek: Nauczy się parkować w garażu, hy, hy. A ty, koleżko… Cii! Cicho, cicho… Kurwa, to chyba mój! Czesiek: A po co nasi chłopcy mieliby się tak gibać? Bolec: Po co, po co? Po to, żeby nie wyglądać jak żelbetonowy kloc. Polski gangster nie ma luzu – rusza się jak wóz z węglem. A przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście. Nie jest tak, czarnuchu? Czesiek: Bolec, wolałbym, żebyś nie mówił do mnie „czarnuchu”. Nie przy reszcie chłopaków… Weronika: Ale ty masz silną psychikę! Jarosław Psikuta: Zajebiście silną. Zawsze patrzę w oczy, kiedy z kimś rozmawiam. Nigdy nie wykonuję niepotrzebnych ruchów. Wystarczy mi pierwszych dziesięć słów, pięć pierwszych gestów jakiegokolwiek koleżki i już wiem, że w jego psychice czai się strach. On jeszcze nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce będzie miał pełne portki. A wiesz dlaczego? Dlatego, że jego słaba psychika już wysłała mu mejla do nadciągającej kupy, że spotkanie jest w spodniach. Weronika: To niesamowite. Jarosław Psikuta: U… ech… Skoczę na chwilę do klopa. Zobacz też: psychika Cichy: Będą cię szukać tak długo, aż cię znajdą, mają na to sposoby. Komputery, biura meldunkowe… Wiesz, może to przykre, co powiem, ale nie masz wielkich szans na ucieczkę. Zresztą nie ma sensu uciekać, znajdą cię wszędzie. Życie ludzkie nie ma dla nich znaczenia. To źli ludzie, Kuba, a przy tym zawodowcy. Nie mogą sobie pozwolić na błąd. A ty Kuba… ty jesteś ich błędem. Nie zawiniłeś, po prostu znalazłeś się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie i będziesz musiał za to zapłacić. Ja też kiedyś byłem błędem w czyimś parszywym życiu. Kuba: Właśnie potrzebowałem kilku słów otuchy… Zobacz też: błąd, otucha (dzwonek telefonu) Głos z sekretarki: Tu automatyczna sekretarka Kuby Brennera. Po sygnale zostaw wiadomość. (sygnał) Weronika: Kuba, wiem, że nie ma cię w tej chwili w domu, że poszedłeś na egzamin… Kuba: O cholera. Weronika: Dlatego wybrałam taką porę, bo muszę ci powiedzieć coś ważnego. Może powinnam to zrobić w cztery oczy, ale bałam się jakbyś to odebrał. Chciałam ci powiedzieć, że odchodzę od ciebie. Kuba: Dzięki Bogu. (przewraca się) Weronika: Wiem, że to dla ciebie cios, no, ale takie jest życie. Nie obwiniaj się, po prostu taka już jestem – trochę zwariowana, ekscentryczna, nieprzewidywalna… Nie chcę żebyś cierpiał, no, a nie myślałeś chyba, że będę z tobą na zawsze… Kuba: W życiu. Weronika: Poznałam kogoś, ma na imię Jarek. Mam wrażenie, że jest moją drugą połówką… Kuba: (uderzy o jakiś przedmiot) Kurwa mać! Weronika: Nie chcę cię ranić, Kuba, musisz być silny. Na pewno spotkasz w życiu jeszcze wiele kobiet, które zajmą moje miejsce… Kuba: (słysząc spuszczanie wody) Nie wspomniałaś jeszcze o moim ojcu! Weronika: Twój ojciec był wielki dyrygentem, a ty? Nie potrafisz zadbać o swoje sprawy! Jak mówi Jarek, w życiu musisz być rekinem, jeśli nie chcesz żeby dopadły cię inne rekiny. I Jarek jest rekinem, i obrotny też jest. Ale po co ja ci o tym mówię… Kuba, musisz być silny! Nie zrób czegoś głupiego… Kochałam cię… Fred: Co to było? Walnęliśmy w jakiegoś psa? Grucha: Chyba jeżozwierza. Fred: Jakiego jeżozwierza? Grucha: Takiego… dużego jeża. Fred: Grucha, czy ty naprawdę jesteś taki tępy? W tym kraju nie ma takich zwierząt! Jest żubr, bóbr, kurwa, łoś. Lis, wilk, kuna, koń, wydra, ryjówka, zając – to są zwierzęta, które żyją w Polsce. Grucha: Wszystko jedno, co to było, skoro już tego nie ma. Fred: No i tu się mylisz, Grucha. Wiesz, co to jest reinkarnacja? Słyszałeś w swoim życiu taki dłuuugi wyraz? W prostych słowach chodzi o to, że po śmierci człowiek odradza się pod inną postacią, na przykład jako zwierzę. Może właśnie rozjechałeś kogoś ze swojej rodziny – wujka albo stryjka. Grucha: Gówno prawda, mój stryjek żyje, pracuje w telewizji. Fred: A walizka?! O czym ty myślisz, Grucha! Śmieszy cię reinkarnacja – twoja broszka, ale to stara i mądra religia, nie dla takich matołów jak ty. To, kim będziesz w przyszłym życiu, zależy od tego, jakie życie prowadziłeś do tej pory. Jedni po śmierci przyjmują postać tygrysa, sokoła albo lamparta. Grucha: A inni? Fred: Jeżeli o ciebie chodzi, to nie wróżę ci żadnych rewelacji. Kaczka – to max, co może z ciebie być. Zobacz też: reinkarnacja Oskar: Długo pracujesz jako ku… eee… pro… Lili: W agencji? Od trzech dni, dopiero zaczynam. Czesiek: Dodatkowa stówa za każde udziwnienie. Napiwki dla pań są dla panów prywatną sprawą. Oskar: Nie będzie żadnych udziwnień, my jesteśmy normalni. Laska (po chwili, na drugim planie): Noo… Jarek, narzeczony Weroniki: Gdzie jest, kurwa, moje 300 baniek? Słyszysz? Gdzie jest kur…! Weronika: Są w życiu ważniejsze rzeczy niż twoje 300 baniek. Jarek: Na przykład 600 baniek. (przyciąga Weronikę do siebie) Pożegnałaś się z tą nędzą artystyczną? Weronika: Nie rozumiem, dlaczego nie mogłam zadzwonić z twojego telefonu. Jarek: Nie będziesz dzwoniła do byłych fagasów z mojej komóry, bejbe. Pakuj się. Oskar (dzwoni do agencji towarzyskiej): Halo, chciałem zamówić dziewczynę o urodzie klasycznej i nietuzinkowej. Powinna mieć szafirowe oczy, zmysłowe usta, wdzięczny sposób poruszania się, nienachalny uśmiech, piersi foremne. Jednym słowem powinna być kwintesencją kobiecości… tak… A dla kolegi… to wszystko jedno… Kuba: Jak to wszystko jedno? Bąbel: Hej, panowie, obudźcie się. Chyba jesteśmy na miejscu. Serfer: No. Mam przeczucie, że jesteśmy blisko. Laska: Wiecie co? Pójdę sprawdzić, co jest za górką. Bąbel i Serfer sikają w krzaki, a Laska idzie na górkę. Bąbel: (odwraca głowę do Laski, który dostanie się na szczyt) I co? Są bunkry? Laska: Bunkrów nie ma. Ale też jest zajebiście. Szef: Jak Bolec coś nagra, to załatw, żeby to było pierwsze miejsce na liście przebojów. Silnoręki: Ale to chyba ludzie decydują… Szef: To dowiedz się, jacy ludzie i porozmawiaj z nimi po swojemu. Mały Cwaniak: Jest tu jakiś cwaniak? Oskar: Nie, nie ma tu żadnego cwaniaka! Grucha: Ja jestem cwaniak i wypierdalaj stąd, ale już. Mały Cwaniak: Siwy! Tu jest jakiś cwaniak! Siwy Cwaniak: Pan daje piątaka, a cwaniak trzydzieści. Robotnik (na akademii muzycznej): Kolego, mógłbyś nie dmuchać w rurę, kiedy kujemy? Trochę nas to rozprasza. Saksofonista: Przepraszam… Pani sekretarka: (wzdychając) Dziekan prosi. Dziekan Zajączek: Wiesz, po co cię wezwałem? Jakub Brenner: Nie chcę zgadywać. Dziekan: Mam dla ciebie dwie wiadomości. Kuba: Poproszę najpierw tę złą. Dziekan: Obie są złe. W związku z tym, że nie zaliczyłeś egzaminu z głównego instrumentu, podjąłem decyzję, że nie będziesz reprezentował naszej uczelni na konkursie we Francji. Jakub: Przecież to jest moja życiowa szansa. Szlifuje program od pół roku. Dziekan: Naucz się, skromności, synku. Ja w twoim wieku dorabiałem udzielając lekcji. Kuba: Następny konkurs jest za 4 lata. Wtedy będzie już dla mnie za późno. Dziekan: Dosyć, Brenner. Nie wszystko kręci się wokół ciebie. Kuba: Skąd ta niechęć do mnie? Przecież studiował Pan z moim ojcem. Dziekan: To nie jest niechęć. Ja cię po prostu nie lubię. Uważam, że nie masz talentu. Twój ojciec też był przereklamowany jako dyrygent. Zrobił karierę, bo był spryciarzem i miał ładną buźkę. Jeden Brenner w historii muzyki nam zupełnie wystarczy. To jest właśnie ta druga wiadomość. Nie masz po co przychodzić na egzamin poprawkowy, bo już go oblałeś. Jakub: Chyba ma pan rację. Dziekan: Cieszę się, że się zgadzamy. Kuba: Ojciec często wspominał o Panu, kiedy opowiadał mi o czasach studenckich. Pan Dziekan: Doprawdy? Jakub Brenner: Tak, mówił, że jak szli na panienki i brali ze sobą Zajączka, to nigdy nie mogli nic poderwać. Dziekan: Wynoś się. Radzę ci szukać nowego zajęcia, synku. Kuba: Nie mów do mnie "synku". Nie jesteś moim ojcem. Kuba: Kto ty jesteś? Laska: Laska. Kuba: Ty, Oskar, jak ty zamawiałeś te panienki? Oskar: To jest Laska, syn mojego wujka, on tutaj mieszka. Kuba: Masz prezerwatywę? Oskar: Mam. Kuba: To pożycz. Oskar: Ale mam jedną. Kuba: Nie szkodzi, daj, ty możesz bez. Oskar: Ale ja już mam na sobie… Kuba: Chodzisz w prezerwatywie od rana? Zobacz też: prezerwatywa Mały Cwaniak: Mieszka tu jakiś cwaniak? Oskar: Cwaniak? Nie, ja tu mieszkam. Mały Cwaniak: To daj piątaka. Oskar: To jest jakaś zorganizowana akcja? Mały Cwaniak (po namyśle): Taka akcja, żebyś dał piątaka. (Oskar daje mu 5 groszy) Dzięki, koleś. Oskar: Może ja lepiej zamiast na dziwki, powinienem pójść do jakiegoś uzdrowiciela, nie wiem… Kaszpirowskiego… Mężczyzna w restauracji: Nie radzę… byłem u Harry’ego z Tybetu, chciałem, żeby naładował mnie energią. Facet dotknął mojego karku, pogładził mnie po udach i wziął za to półtorej bańki. Oskar: I co? Mężczyzna w restauracji: Kark mnie… napierdala, a na udach dostałem wysypki. Zobacz też: Anatolij Kaszpirowski Bolec: Postanowiłem otworzyć niezależną wytwórnię. Szef: Może ty się jeszcze, kurwa, zajmiesz hodowlą jedwabników? Przecież ty nie znasz się na muzyce. Bolec: Od trzech lat oglądam codziennie MTV. To na początek wystarczy. Zobacz też: muzyka Andrzej Grucha: (Fred daje mu porcję frytek) Dlaczego wyjadasz mi frytki? Nie możesz sobie kupić? Fred: Nie jestem głodny. Grucha: Jak nie jesteś głodny, to zostaw te frytki. (Fred daje mu następną porcję frytek) A jak jesteś, to se kup. Fred: Widzisz, co to żarcie robi ci z mózgu? Poza tą bułką i frytkami świat dla ciebie nie istnieje. To tylko kawałeczek pierdolonego ziemniaka, a ty zachowujesz się tak, jakbym krzywdził twoją matkę. Idę się odlać, Grucha, bo nie chcę na to patrzeć. Fred: Mógłbyś nie palić w moim wozie? Grucha: Lubię zapalić przed egzekucją. Fred: Ale nie u mnie w wozie, nie chce się biernie zaciągać. Grucha: Będę trzymał fajkę za oknem. Fred: Wszyscy tak mówią, słyszę to na okrągło. Dla mnie, Grucha, możesz nawet go trzymać w dupie, ale nie w moim samochodzie. Silnoręki: Nie bardzo pana rozumiem, szefie. Szef: To właśnie dlatego ja jestem twoim szefem, a nie odwrotnie. Zobacz też: szef Bolec: Nie ma sprawy, ubijemy interes. Fred: Masz Pitbulla, który wygląda jak jamnik, gibasz się jak pierdolony rezus, zachwycasz się panem Kunta-Kinte, marnujesz mojemu kumplowi ścieżkę najlepszego proszku, a na koniec puszczasz nam film o facecie w łódce. I ty chcesz, żebyśmy ubili interes?! Grucha: No właśnie. Kim ty w ogóle, kurwa, jesteś, pajacu? Bolec: Rzeczywiście może nie wszystko wyszło tak, jak należy, ale to da się naprawić. Zaraz przyjdą dziewczyny i ubijemy ten interes. Fred: Po tym, co tu zobaczyłem, nie wiem, czy chciałbym z tobą ubić muchę w kiblu. Coś ci się rozmazało na ręce. Oskar: Nie możesz się podnieść i otworzyć? Laska: Ja przedwczoraj ściszałem telewizor. Silnoręki: Nie wiem, czy powinniśmy ich zostawiać z… Bolcem. Może sobie nie poradzić, jak zaczną naciskać… Szef: Jeśli mój syn chce się liczyć na mieście, to nie może zadawać się tylko z dziwkami. Nie jest żubr, żeby go trzymać pod ochroną. Bolec: No już dobrze, Czarnuchu… Halo. Silnoręki: Czarnuchu? Bolec, pogięło cię? Silnoręki mówi. Bolec: Hę? Silnoręki: Będziesz miał gości. Bolec: Przyjadą założyć mi kablówkę? Silnoręki (do szefa, ojca Bolca): Pyta, czy przyjadą mu założyć kablówkę. Szef: Daj mi tego głąba… (Silnoręki podaje słuchawkę). Jutro o ósmej przyjedzie do ciebie dwóch facetów z wybrzeża, przywiozą dla mnie szmal. Bolec: Jaki szmal? Szef: Nieważne… Bolec: To gangsterzy? Szef: Biznesmeni. Czy to jasne? Bolec: Tato, a dlaczego do mnie, a nie do ciebie albo do Silnorękiego? Szef: Bo tak postanowiłem, synu. Umówiłem się z nimi w twoim klubie, ale mogę się trochę spóźnić. Dlatego pod moją nieobecność masz się zająć tym, żeby było miło. Masz zrobić dobry grunt pod interesy. Bolec: Ale ja jutro nie mogę. Szef: Dlaczego? Bolec: Bo… w piątki mam siłownię. Szef: Masz też klub i agencję towarzyską, które ci kupiłem i dlatego spotkasz się z nimi i zorganizujesz im taką balangę, jakiej jeszcze w życiu nie widzieli. Bolec: To znaczy co? Szef: Jajco. Pomyśl przez chwilę. Bolec (po namyśle): Słucham?… Szef: Weźmiesz najładniejsze panienki, najlepszy alkohol i tyle koksu, ile potrafisz unieść. Czy to jasne? Jeśli któryś z nich odkręci kran w kiblu, ma z niego płynąć johnnie walker, rozumiesz? Jeśli będzie chciał przelecieć Murzynkę… Bolec: Nie mam Murzynki w agencji. Szef: To pomalujesz jednego z naszych chłopców czarną farbą, wszystkiego ma być w opór. Bolec: A jeżeli… Szef: A jeżeli będą chcieli pójść do muzeum lotnictwa, to zabierzesz ich do muzeum lotnictwa, kurwa jego mać! Policjant Jerzyk: No, to za bezpieczny weekend, Władziu! Policjant Władzio: Za bezpieczny… Policjanci piją wódkę z kieliszków, Władzio przeciera ręką twarz. Władzio: Jezu… Jerzyk: To co, Władziu? Jedziemy? Władzio: Jerzyk, to my mamy pilnować porządku w tym kraju, nie będziemy jeździć po pijanemu. Jerzyk: To jak wrócimy? Władzio: Spokojnie. Opis: drogówka. Fred i Grucha podjeżdżają pod klub Bolca czarną alfą romeo. Bolec: No cześć. Bolec jestem. Grucha: Andrzej. Ręce ci się pocą. (Bolec i on podają sobie ręce) Bolec: Myłem przed chwilą. Fred: Fred. (on i Bolec podają ręce) Bolec: Co słychać chłopaki w wielkim świecie? Fred: A co, gazet nie czytasz? Bolec: He, he, he. To co? Zapraszam na górę. Szefa jeszcze nie ma, ale to nic nie szkodzi. Napijemy się trochę wódeczki, potem wpadną dupeczki albo odwrotnie… Opis: do Bolca przyjeżdżają Fred i Grucha aby ubić interes. Angelika: No cześć, jestem Angelika, a to jest Samantha. Oskar: A pan? Czesiek: A ja jestem pilotem z Orbisu. Laska: Siema… Kasjerka w filharmonii: Normalny czy ulgowy? Fred: Jestem znajomym Piaska. Kasjerka: Jakiego Piaska? A…a… a pan? Grucha: A ja mam „Paszport Polsatu”. Zobacz też: bilet, Andrzej Piaseczny, Polsat Policjant: Wie pan no, ja mogę przyjąć zgłoszenie, tylko, że to będzie mała szkodliwość społeczna czynu. Weronika: Jak mogłeś dać się sprać jakimś frajerom, przecież jesteś człowiekiem z miasta. Jarosław Psikuta: Aaa... wzięli mnie z zaskoczenia, no. Pan policjant: Ma pan jakiś dowód osobisty? Poproszę. (Jarek daje mu dowód obosisty) Weronika: Jak ty teraz wyglądasz? Wygolili ci głowę? Policjant: Świadkowie twierdzą, że nie tylko głowę. Jarosław Psikuta: Panie, pytał pana ktoś o coś? Policjant: Pan… Jarosław Psikutas. Jarosław Psikuta: Panie! Widzisz pan tam „s” na końcu?! No, to proszę czytać dokładnie! Policjant: Faktycznie: nie ma „s”. W takim razie: Psikutas bez „s”. Weronika: Jak to Psikuta? Mówiłeś, że nazywasz się Keller. Jarosław Psikuta: No, mówiłem, mówiłem, różne rzeczy mówię. Weronika: Czy sądzisz, że kiedykolwiek zmieniłabym nazwisko na Psikuta? Albo, żeby moje dziecko tak się nazywało? Zobacz też: nazwisko Bolec: Tato, nie mówiłeś, że mam brata. Szef: Aaa, Silnoręki wziął go rok temu dla okupu, rodzice nie chcieli zapłacić i tak już został. Bąbel: Te, Laska, gliny za nami jadą. Laska: Dodaj gazu, stary, ale spokojnie. Bąbel: Dalej za nami jadą, pewnie wiedzą, że mamy faję. Laska: Gaz do dechy. Musimy ich zgubić. Opis: chłopcy pod wpływem narkotyków zapomnieli, że holują radiowóz. Fred: Ty, jak ty się nazywasz?, bo zapomniałem… Kolec? Stolec? Bolec: Bolec. Fred: No, więc posłuchaj mnie teraz uważnie, Bolek. Byłeś w Stanach? Bolec: Nie. Fred: No właśnie, a ja… znam kogoś, kto był i opowiedział mi to i owo. Wiesz, skąd przyjechali czarni do Ameryki? Bolec: Z Afryki. Fred: No właśnie, handlarze niewolników przywieźli ich z Afryki. A myślisz, że to taka prosta sprawa wysiąść na plaży w Afryce, złapać w siatkę zwinnego, silnego Murzyna i wywieźć go za ocean? Bolec: Chyba nie. Fred: No jasne, że nie. Udało im się to zrobić, ponieważ wywozili tylko takich, co albo nie potrafili spierdolić przed siatką, albo byli największymi głąbami z plemienia i wódz sprzedawał ich za paczkę fajek, bo i tak nie miałby z nich pożytku. I ci wszyscy nieudacznicy pojechali do Ameryki, pożenili się, porobili dzieci. Świat poszedł do przodu, pojawiły się komputery, amfetamina, samoloty. Ale co z tego, jeżeli ich serca pompują tę samą krew – są potomkami człowieka, który na własnym podwórku dał się złapać w siatkę. Dresiarz: Ty, sprawę mamy. Fred: Tak? Jaką? Dresiarz: Dawaj walizkę. Fred: Nie mam kluczyka. Dresiarz: Twój pech. (Drugi dresiarz wyciąga siekierę). Fred: Panowie, chwileczkę. Chyba nie obetniecie mi ręki z powodu jakiejś pierdolonej walizki? Jak ja bym wtedy wyglądał? Co najmniej niesymetrycznie. Nie chcę być kaleką do końca życia. Przecież ja mam rodzinę, plany na wakacje, jestem biznesmenem. Potrzebuję tej ręki do pracy na laptopie, do drapania się w tyłek. Na pewno mam gdzieś ten kluczyk, o który się tutaj rozchodzi. Dresiarz: To go poszukaj, lamusie, ale już! Fred: Dobra. (Upuszcza kluczyk). Przepraszam. Dresiarz: Ożesz ty w mordę kopany. Jeden kopniak i trzy strzały. Dresiarz: Coś ty mi, kurwa, zrobił, bandyto? Fred: Przestań się mazać. Chłopaki nie płaczą. Dresiarz: A miało być tak pięknie… Zobacz też: płacz Laska: Życia nie oszukam. Jestem synem króla sedesów. To wysoko postawiona poprzeczka. Jakub Brenner: Mhm. Zajebiście wysoko. Laska: W ogóle, bracie, jeżeli nie masz na utrzymaniu rodziny, nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu i te sprawy, to wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście, ważne pytanie: co lubię w życiu robić. A potem zacznij to robić. Kuba: A ty sobie odpowiedziałeś na to pytanie? Laska: Jarać blanty. Kuba: Jest jakiś zawód, który się z tym wiąże? Laska: Ambasador. Kuba: Chyba na Jamajce. Laska: Nie taki ambasador. Miałem na myśli takiego, jakim był Tony Halik. Wyobraź sobie stary, ile on wypalił stuffu z tymi wszystkimi plemionami, które odwiedził. Ktoś musi kontynuować jego dzieło. Będę jeździł po całym świecie, pełniąc rolę ambasadora naszego kraju. Jestem Laska. Z Polski. Zobacz też: Tony Halik, podróżnik Potrzebujesz szybszego ładowania wideo? Załóż konto CDA Premium i nie trać czasu na wczytywanie. Aktywuj teraz, a 14 dni otrzymasz gratis! Aktywuj konto premium Dlaczego widzę ten komunikat? CDA nie limituje przepustowości oraz transferu danych. W godzinach wieczornych może zdarzyć się jednak, iż ilość użytkowników przekracza możliwości naszych serwerów wideo. Wówczas odbiór może być zakłócony, a plik wideo może ładować się dłużej niż opcji CDA Premium gwarantujemy, iż przepustowości i transferu nie braknie dla żadnego użytkownika. Zarejestruj swoje konto premium już teraz! Włącz dostęp do 10592 znakomitych filmów i seriali w mniej niż 2 minuty! Nowe, wygodne metody aktywacji. Komentarze do: Chłopaki nie płaczą (2000) Autoodtwarzanie następnego wideo Ostatnio komentowane: Z Nonsensopedii, polskiej encyklopedii humoruPaszport Polsatu – bilet do wszystkiego dla Gruchy Oskar daje bezcennego argentyńskiego ziemniaka Chłopaki nie płaczą – polski film komediowy, klasyka komedii przełomu tysiącleci na podstawie popularnego utworu Jeden z nielicznych polskich filmów, który śmieszy po raz setny. Fabuła[edytuj • edytuj kod] Głównym bohaterem filmu jest młody skrzypek Jakub Brenner. Pomimo olewania uczelni, podpadnięciu u przegrywa i utracie dziewczyny (która wolała Psiego Kutasa) znalazł czas, by pomóc kumplowi, Oskarowi. Jego pomoc polegała na znalezieniu dwóch kobiet – Lili (znanej jako Samanta) i Cycofon. Ze względu na problemy finansowe u alfonsa Cześka chłopaki znaleźli się w niezłych problemach. Akcja przenosi się do Kolca Stolca Bolca – gościa z kłopotami, który musi spełnić wymagania ojca – szefa półświatka Szefa. Na prośbę ojca zaprosił do swojej chaty dwóch gangsterów – Freda i Gruchę, którzy chcą zrobić deal z Szefem. Po pochwale gustu filmowego Bolca, umyciu ramienia i walce z narkomanią doszło do strzelaniny. Przypadkiem uczestnikiem strzelaniny jest Kuba, który pożyczył od kumpla Cichego granaty i poszedł szantażować Cześka – kumpla Bolca. No dobra, po prostu Kuba trafił tam przypadkiem, granatów nie miał. W każdym razie doszło do niezłej demolki. Kubę wkrótce wywieziono do Brzózek Starych, gdzie znajdują się poniemieckie bunkry. Podczas gdy Kuba kopie grób, to Fred pyta się Gruchy, gdzie kupił taki fajny sweter z serii Flood in Wrocław, 1997. Doszło jednak do strzelaniny, podczas której Fred otrzymał dwie kule i padł martwy. Tymczasem Kuba wezwał kumpla Laskę, który wraz ze swoimi ziomkami pojechali pomóc. Pomogli – ale policjantom, którym padł samochód. Pod koniec filmu Grucha trafił do więzienia, gdzie odwiedzała go Cycofon (wcześniej Grucha poderwał ją), Kuba rzępolił po Francji, Oskar zrobił dziecko Lilianie i wyleczył swoje pryszcze, a Bolec rozpoczął karierę jako Elvis Presley. Obsada[edytuj • edytuj kod] Ten, co śmieszkował na rozdaniu Orłów – Kuba Brenner Wojciech Klata – stuleja Oskar Tomasz Bajer – Laska gość do reklamowania garnków – Fred Ryszard Petru – Grucha Michał Milowicz – Bolec Joanna Mucha – Lili Bohdan Bazooka – Szef Wiktor Wektor z Kiepskich – alfons Czesiek doktor Pawica z Na dobre i na złe – Silnoręki, pracownik Szefa Paweł Deląg – Psikutas bez S Magda z Daleko od noszy – Weronika Leon Niemczyk – król sedesów Kroll – reżyseria Mikołaj Korzyński – scenariusz Marek Grechuta – muzyk (oficjalnie, bo o tym, że jego przebój wstawiono pod koniec filmu dowiedział się trzy lata po premierze) Nauki, które można wyciągnąć z filmu[edytuj • edytuj kod] Dziekan Zajączek z czasów, kiedy wraz z kolegami nie mógł poderwać panienek Chłopaki nie płaczą to nie tylko śmieszne dialogi i dobra gra aktorska. To także wielki poradnik. Dzięki filmowi możemy dowiedzieć się: że należy znaleźć sobie cel; jak mieć wyjebane (Grucha i jego sweter); że trądzik leczy się seksem; jakie zwierzęta żyją w Polsce; że Mieczysław Fogg to był równy gość; że Varius Manx miał słabe kawałki; że nie ufa się kobietom; że najlepsze swetry dostają powodzianie; że czarni Amerykanie to potomkowie afrykańskich frajerów; co to jest reinkarnacja; że Tony Halik zrobił dużo dobrego dla polskiej polityki zagranicznej; jakie pytanie należy sobie zadać w życiu; że Kaszpirowski to słaby uzdrowiciel; że w Argentynie rosną kaktusy; że tytanowa blacha chroni przed postrzeleniem w głowę; że afrykański czarodziej kosztuje kilkaset dolarów; że zgolenie głowy to niska szkodliwość czynu; że jak masz Paszport Polsatu to oglądasz za darmo koncerty muzyczne; że warto być znajomym Piaska; że Ruda ze Spice Girls jadła za dużo czekolady. Zobacz też[edytuj • edytuj kod] Cezary Pazura Maciej Stuhr Michał Milowicz Mieczysław Fogg Pytanie Laski Przypisy ↑ A właśnie, że nie! Ciasteczka pomagają nam udostępniać nasze usługi. Korzystając z Nonsensopedii, zgadzasz się na wykorzystywanie ciasteczek. 04-04-2022 12:57Pamiętacie pielęgniarkę z "Daleko od noszy"? Magdalena Mazur wcale nie porzuciła aktorstwaDla wielu była kiedyś jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Fanów, którzy doceniali nie tylko jej talent aktorski, ale i urodę, nie brakowało. Popularność zdobyła dzięki rolom w filmach "Chłopaki nie płaczą" czy "Poranek kojota". Gros osób kojarzy ją jednak dzięki serialom "Daleko od noszy" czy "Pierwsza miłość".12-01-2022 14:03Tomasz Bajer, czyli "Laska" z filmu "Chłopaki nie płaczą". Jak potoczyło się jego życie po odejściu z show-biznesu?Tomasz Bajer stał się rozpoznawalny dzięki filmowi "Chłopaki nie płaczą", w którym zagrał rolę "Laski". Miał wtedy 21 lat, lecz swojego życia nie wiązał ani z aktorstwem, ani z show-biznesem. Czym zatem zaczął się zajmować? Odpowiedź może 15:45Była gwiazdą filmu "Chłopaki nie płaczą". Jak wygląda dziś Monika Ambroziak?Monika Ambroziak jest doskonale znana polskim widzom z kultowych produkcji, takich jak "Chłopaki nie płaczą", "E=mc2" i "Rób swoje, ryzyko jest twoje". Choć wielu może się zdawać, że tuż po nich słuch o niej zaginął, nic podobnego. Aktorka spełnia się teraz przede wszystkim na deskach teatru. 08-10-2020 10:19To Laska z "Chłopaki nie płaczą". Ale się zmienił!Pamiętacie kultowe polskie komedie z początku XXI wieku? "Chłopaki nie płaczą" czy "Poranek kojota" kojarzy chyba każdy, a cytaty bohaterów przeszły do historii. Tak jak i bohaterowie, których znali wszyscy. Jednym z nich jest Laska.

teksty laski z chłopaki nie płaczą